Jesteś w ciąży. Z każdym dniem coraz bardziej uświadamiasz sobie, że niedługo zostaniesz mamą. Czujesz ruchy swojego maleństwa, widzisz je podczas badania USG, słyszysz bicie jego serduszka… Czujesz nawet kiedy próbuje się przeciągnąć, a kiedy ma czkawkę…
Hormony buzują… Gdziekolwiek wychodzisz, widzisz małe dzieci… W telewizji i internecie rzuca Ci się w oczy coraz więcej reklam przedstawiających różowiutkie, zdrowe i szczęśliwe bobasy, z gładką skórą… Ich mamy są równie piękne, mają zgrabną sylwetkę, zero worków pod oczami (więc przesypiają noce), delikatny, ale pełny makijaż i zadbane paznokcie (uuu… chyba mają sporo czasu na tym… URLOPIE MACIERZYŃSKIM… ;)).
Dom jest zawsze posprzątany, pachnący obiad na stole, a pokoik maluszka urządzony z gustem… z dbałością o każdy szczegół…
W Twojej głowie buduje się piękny obraz rodzinnej sielanki. Chcąc nie chcąc, podświadomie nastawiasz się na taki rozwój sytuacji.
Wreszcie nadchodzi TEN DZIEŃ.
Rodzisz swoje maleństwo. Z rozczuleniem śledzisz każdy Jego ruch i zakochana po uszy podskakujesz do sufitu na dźwięk najcichszego jęknięcia… Oczywiście, że wszystko boli, ale przecież… sytuacja unormuje się, kiedy wrócicie do domu… Tak przynajmniej Ci się wydaje...
Jednak konfrontacja z domową rzeczywistością może okazać się bolesna… (dosłownie i w przenośni ;)).
Pierwsze dni to jeszcze względny spokój. Maluszek w zasadzie w większości je i śpi, dom nie zdążył się zabrudzić, a Ty pewnie zamroziłaś sobie część potraw na czarną godzinę, więc masz całkiem sporo czasu na to, aby poświęcić każdą chwilę maluchowi. Oczywiście nadal jesteś zmęczona, ciało jest obolałe, ale… to minie. 😉
Twój optymizm zaczyna jednak przygasać w momencie, kiedy orientujesz się, że… co prawda dni mijają, ale to, jak odnajdujesz się w nowej rzeczywistości ma się nijak do sielanki, którą doskonale znasz z reklam telewizyjnych…
Twoje dziecko wcale nie jest takie różowiutkie… Jego skóra nie jest gładka… nie uśmiecha się tak, jak maluszek z ekranu… Wręcz przeciwnie – czasami krzyczy wniebogłosy, a Ty, pomimo najszczerszych chęci, nie masz pojęcia o co mu tak naprawdę chodzi… Próbujesz przystawić go do piersi, ale nie zawsze to pomaga… Czasami wręcz przeciwnie – masz wrażenie, że tylko rozwścieczyłaś byka. 😉
Patrzysz w lustro i… zaczynasz zastanawiać się kto stoi po drugiej stronie… Blada twarz, zmierzwione włosy, jakieś dziwne cienie pod oczami… A makijaż? Cóż oznacza to egzotyczne słowo?! Nie wspominam o paznokciach, obolałych piersiach i o tym, że trudno Ci nawet usiąść.
Sterta prania nie ma litości, a kurz zaczyna wkradać się w każdy kąt Twojego domu jakby nie widział, że Ty przecież właśnie urodziłaś dziecko!!!
Czy tylko ja tak mam?
Spokojnie! To, że Twoja rzeczywistość aktualnie nie przypomina sielanki, to zupełnie normalne! Pamiętaj, że spora część Rodziców znajduje się w podobnej sytuacji i już czasami traci nadzieję na to, że kiedyś będzie łatwiej i że dziecko umożliwi im ogarnięcie czegokolwiek innego, poza zaspokajaniem jego codziennych potrzeb...
Ale… czy można się temu dziwić?
PIERWSZE TRZY MIESIĄCE ŻYCIA – BRAKUJĄCY CZWARTY TRYMESTR
Pierwsze trzy miesiące życia to dla dziecka okres adaptacyjny, w którym maluch przystosowuje się do życia w nowych warunkach – zupełnie różnych od tych, które panowały w brzuchu mamy…
Pediatra, Harvey Karp, określił ten czas mianem brakującego CZWARTEGO TRYMESTRU. Jest potrzebny dziecku, aby już w niedalekiej przyszłości mogło sprawnie funkcjonować po tej stronie brzucha…
Rzeczywiście – zmiana, jaka dokonuje się w momencie porodu jest naprawdę ogromna – z ciasnego, przytulnego, ciepłego i tętniącego życiem świata, dziecko wydostaje się na zewnątrz, gdzie… nowością jest absolutnie wszystko!
Maluch nie czuje już tak dobrze granic swojego ciała… Zamiast ciepłych wód płodowych otacza go chodne powietrze. Dziecko w inny sposób się odżywia i oddycha. Światło, jakie dociera do jego oczu jest ostrzejsze, a dźwięki… zupełnie inne od tych, które doskonale zna z brzucha mamy…
Brakuje szumu towarzyszącego przepływowi krwi w naczyniach krwionośnych… Brakuje odgłosu bicia serca… Zamiast niego pojawia się cisza lub inne, już nie tak łagodnie dźwięki… Brakuje kołysania, a funkcjonowanie w warunkach działania siły grawitacji jest naprawdę sporym wyzwaniem…
Wspomniany przed chwilą autor książki „Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy” twierdzi, że niemowlęta przychodzą na świat o trzy miesiące za wcześnie! (Oczywiście fizycznie nie byłoby to możliwe, ale biorąc pod uwagę „dojrzałość” malucha, właśnie mniej więcej tyle czasu brakuje mu do tego, aby „przypominać” bobasa z ekranu ;)).
Bardzo fajnie obrazuje on tę sytuację porównując mózg dziecka do małej walizki, którą jako jedyną możemy zabrać w podróż w nieznane…
Pakujemy do niej wtedy tylko te rzeczy, które będą niezbędne do przeżycia licząc na to, że z czasem uda nam się jakoś „urządzić” w nowym miejscu.
To właśnie dlatego mały człowiek, w momencie porodu wyposażony jest w szereg odruchów umożliwiających przetrwanie, a „wyższe” umiejętności pojawiają się dopiero później.
Niektóre dzieci w tym okresie są wyjątkowo płaczliwe, domagają się ciągłego noszenia, przytulania, godzinami „wiszą przy piersi”. Mogą mieć trudności z uspokojeniem się, kiedy do ich mózgu dociera zbyt duża lub zbyt mała ilość bodźców. Mogą też reagować wręcz przeciwnie – zapadać w natychmiastowy sen nie zważając na okoliczności…
Czy to kiedyś minie?
Oczywiście! 😉 Zdecydowana większość dzieci, nawet tych najbardziej marudnych, okazuje się naprawdę wyrozumiałymi bąblami w chwili, kiedy tylko mnie okres adaptacyjny.
Pod koniec 3. i w 4. miesiącu życia, dziecko zaczyna interesować się otaczającym je światem, coraz lepiej radzi sobie z kontrolą swojego ciała w przestrzeni i chętnie wykorzystuje np. rączki do tego, aby się nimi bawić, wkładać do ust.
Przechodzenie z jednego „stanu” do drugiego odbywa się coraz bardziej łagodnie – jakby maluch wreszcie zrozumiał czego tak naprawdę chce i czego potrzebuje. 🙂
DO TEGO CZASU TWOJE DZIECKO NIE MUSI:
- przypominać dziecka z reklam ani pod względem wyglądu, ani zachowania,
- regularnie „zgłaszać się” do piersi i odróżniać dzień od nocy,
- kochać leżenia na brzuszku ani zasypiać spokojnie w swoim łóżeczku,
- leżeć symetrycznie, sięgać do zabawek i z łatwością przechodzić z jednego stanu pobudzenia do drugiego (jestem zmęczony, więc zasypiam; jestem głodny, więc od razu chwytam proponowaną mi pierś).
Warto wspomnieć, że w tym okresie maluch nie potrzebuje sterty zabawek, mrugających światełek, grających grzechotek, ale bliskość, dotyk, kołysanie i ciepło jest MILE WIDZIANE. 🙂
DAJCIE WY MI WSZYSCY ŚWIĘTY SPOKÓJ- czyli… o jakim ŚWIĘTYM SPOKOJU mówię 😉
Być może Cię zaskoczę, ale…ŚWIĘTY SPOKÓJ może dla malucha oznaczać coś zupełnie innego niż relaks w ciszy, na leżaku, pod palemką, ze szklanką lemoniady w ręce. 😉
Dziecko takiego relaksu nie zna (jeszcze 😉).
Zna za to ciasne, ciepłe i tętniące życiem łono, zna ciągłe kołysanie i szum, który towarzyszył mu przez wiele, wiele miesięcy. To dlatego, ŚWIĘTY SPOKÓJ to dla malucha często właśnie bliskość mamy, bicie jej serca i… RUCH! (swoją drogą… czy będąc w ciąży też doświadczyłyście tego, że kiedy tylko kładłyście się spać, Wasze dziecko nagle zaczynało swoje harce? Czyżby w ten sposób dopominało się o… kołysanie? 😉)
Święty spokój, to też mądre towarzyszenie dziecku w jego rozwoju – świadomość tego, jak ten rozwój przebiega i jak, podczas codziennych czynności, możemy go wspierać. Ale wspierać mądrze – tak, aby z jednej strony nie wymagać od dziecka rzeczy, na które nie jest gotowe, a z drugiej… podążać za nim.
CIEKAWOSTKI:
- Czy wiesz, że objawem „przestymulowania” układu nerwowego może być czkawka lub… ziewanie?
- W macicy jest… naprawdę głośno! Co prawda dźwięki brzmią inaczej, bo są przytłumione przez wody płodowe, ale podczas gdy my, na co dzień funkcjonujemy w świecie, w którym natężenie dźwięków oscyluje wokół 50 – 60 dB, do dziecka będącego w brzuchu mamy, docierają dźwięki o natężeniu 30 – 96 dB (2)
- Patrząc z perspektywy dziecka… Noszenie go na rękach nawet przez 12 godzin na dobę, to i tak drastyczna zmiana… Do tej pory noszony był przecież bez ustanku. 😉
*Wpisy mają charakter wyłącznie informacyjny i nie zastąpią wizyty u fizjoterapeuty ani innego specjalisty, dlatego wszelkie wątpliwości koniecznie skonsultuj z osobą, która ma okazję zbadać Twoje dziecko. Dla dobra Twojego Maluszka nie udzielam porad on-line.
Data pierwszej publikacji: 7.11.2019r.
Data ostatniej aktualizacji: 30.01.2023r.
Potrzebujesz gotowych pomysłów na proste, wspierające zabawy z maluszkiem? Sprawdź mój Przewodnik!
Chcesz dowiedzieć się więcej na temat rozwoju, przyjaznej pielęgnacji i zabaw powoli i… KROK PO KROKU? Sprawdź moje kursy on-line!
Kurs, w którym opowiem Ci o wszystkim tym, co najważniejsze w rozwoju maluszka od narodzin do końca trzeciego miesiąca życia.
Dowiesz się czego się spodziewać i co powinno zapalić pomarańczową lampkę.
Nauczysz się jak wspierać naturalny rozwój maluszka podczas codziennych zabaw i pielęgnacji – wszystko bez pośpiechu i presji.
Kurs, dzięki któremu dowiesz się jak przebiega rozwój maluszka od początku czwartego do końca siódmego miesiąca życia i co powinno zapalić pomarańczową lampkę.
Nauczysz się jak podczas codziennej pielęgnacji i zabaw dbać o rozwój psychoruchowy dziecka, które staje się już coraz bardziej ciekawe świata.
Wszystko w przystępnej formie i krok po kroku – tak, aby wdrożenie tych wskazówek w życie było czystą przyjemnością.
Kurs, w którym opowiem Ci o najważniejszych umiejętnościach, które powinien osiągnąć maluszek w tym wieku.
Dowiesz się jakie są czerwone flagi fizjoterapeutyczne i nauczysz, na co zwracać uwagę podczas codziennych zabaw i pielęgnacji.
Moje kursy i e-booki możesz zakupić również w formie VOUCHERA i podarować w prezencie przyszłym lub świeżo upieczonym Rodzicom!
Wystarczy, że po dodaniu produktu do koszyka, zaznaczysz opcję „KUPUJĘ NA PREZENT”
Twoje udostępnienie wiele dla mnie znaczy, dziękuję! ❤️