Opowiem Wam dzisiaj pewną zabawną historię. 😊
Niedawno, będąc w sklepie, stałam w dość pokaźnej kolejce. Nieco znużona, myślami gdzieś daleko, przyglądałam się przechodzącym obok mnie osobom, ale… tak naprawdę wcale ich nie widziałam, bo moje myśli krążyły chyba wokół jakiegoś smakowitego obiadu, który… miałam nadzieję czeka już na mnie w domu…
W pewnym momencie podeszła do mnie kobieta z dzieckiem i zaczęła usprawiedliwiać się, że… ona tak na co dzień, to nie prowadzi swojego synka za rączki i że to tylko teraz, w sklepie, bo maluszek już zaczyna narzekać…
W pierwszej chwili nie miałam pojęcia o co jej chodzi i patrzyłam na nią z co najmniej dziwnym wyrazem twarzy… Dopiero po chwili zorientowałam się co może być na rzeczy. 😉
Tak! To była jedna z czytelniczek mojego bloga, która… widząc mnie… poczuła się „winna?”, że chodziła ze swoim synkiem trzymając go za ręce…
Po tej sytuacji stwierdziłam, że koniecznie muszę napisać kilka słów w tym temacie, ponieważ nie chciałabym w nikim wywoływać poczucia winy! 😉
Jesteś najlepszą Mamą dla swojego dziecka i nawet jeśli nie znasz, nie zagłębiałaś się nigdy w tajniki przyjaznej pielęgnacji, to i tak robisz coś najważniejszego w świecie – po prostu jesteś i troszczysz się o swoje dziecko najlepiej jak potrafisz. I koniec, kropka. 😊
Jestem naprawdę daleka od tego, aby w jakikolwiek sposób oceniać czy straszyć młodych Rodziców, że jeśli czegoś nie zrobią, albo zrobią niezgodnie z „zasadami”, to skrzywdzą swoje dziecko na wieki… NIE!!! 😊
Moją rolą jest raczej pokazanie, że można zrobić coś w nieco inny sposób, może bardziej przyjazny, stwarzający bardziej optymalne warunki do wspólnej zabawy i czerpania radości nawet z najprostszych czynności dnia codziennego pokazując jednocześnie naszemu dziecku jak wiele może osiągnąć samodzielnie. 😊
JAK TO SIĘ MA DO PROWADZENIA ZA RĄCZKI?
Już tłumaczę! 🙂
Kiedy nasze dziecko rozpoczyna przygodę z pionizacją i chodem, czujemy się zazwyczaj nieco mocniej podekscytowani. Przecież za chwilę ten człowiek, który jeszcze do niedawna był w 100% zależny od nas, pomaszeruje w świat na swoich małych stópkach… (co… ma swoje plusy i minusy 😉.) Bardzo często nie możemy się wręcz doczekać pierwszych samodzielnych kroczków, a jeśli nie pojawią się one tuż przed pierwszymi urodzinami, zaczynamy zastanawiać się, dlaczego nasz maluszek tak się ociąga – przecież córka kuzynki babci od strony taty i… w ogóle wszystkie inne dzieci w tym wieku już chodzą…
I wtedy może przyjść pokusa, aby nieco „pchnąć” rozwój naszego dziecka i… nauczyć je chodzić.
Zanim jednak podejmiemy jakiekolwiek kroki w tym kierunku… warto odpowiedzieć sobie na pytanie, skąd takie parcie? 😉
To, co liczy się w tej chwili, za kilka miesięcy będzie zupełnie nieistotne, bo pojawią się nowe tematy… I… (optymistyczny akcent) – tak już będzie do końca naszych dni 😉
Jeśli chodzi o prowadzenie za rączki, to chciałabym, abyśmy po lekturze tego wpisu wiedzieli, że TAKIE prowadzenie za rączki nie ma nic wspólnego z nauką chodzenia:
Oczywiście, dziecko ma niezłą frajdę z tego, że znajduje się
w nowej, wyższej pozycji i może się w niej przemieszczać, ale samodzielny chód to przede wszystkim bardzo
dobra KONTROLA swojego ciała na zmniejszonej płaszczyźnie podparcia w sytuacji,
kiedy środek ciężkości zlokalizowany jest wysoko nad podłożem.
Dziecko uczy się jak kontrolować swoje ciało tylko i wyłącznie wtedy, kiedy pozostawimy mu swobodę i ma okazję wejść w interakcję z otaczającym je światem – np. wypchnę brzuszek zbyt mocno w przód, to upadnę, postawię nieostrożny krok, pewnie zaboli mnie pupa… zbyt wysoko uniosę rączki… oj…. będzie bolało…
Prowadząc dziecko za rączki w sposób, jaki pokazany jest na powyższym zdjęciu, dajemy maluchowi sfałszowany obraz rzeczywistości – nawet jak mocno wypchnę brzuszek w przód, to nie upadnę, bo podtrzymują mnie czyjeś silne ręce… Wcale nie muszę kontrolować swojego ciała, żeby nie upaść, bo ktoś będzie kontrolował je za mnie…
To tak naprawdę błędne koło i jeśli większość informacji zwrotnych, które docierają do dziecka będzie miało właśnie taki przekaz, to maluszek może mieć trudności z oszacowaniem swoich rzeczywistych możliwości i ograniczeń…
Tutaj nasuwa mi się skojarzenie z chodzikiem, który jest często stosowaną praktyką, a który również może zaburzać dziecku obraz otaczającego je świata… Okazuje się, że pozornie „bezpieczny” sprzęt zostaje wycofany ze sprzedaży w Kanadzie, a AAP odradza jego stosowanie… Więcej na ten temat przeczytacie tutaj >>>ZOBACZ<<< .
Oczywiście, jeśli akurat odwiedzi nas babcia, ciocia, wujek czy sąsiadka i przemaszerują w ten sposób z dzieckiem przez połowę mieszkania podczas gdy Ty akurat tego nie widzisz, bo robisz herbatę, to nie jest to powód, aby od razu ryglować wszystkie drzwi i nigdy więcej nie wpuszczać takiej osoby do domu…😉
Jednak w mojej ocenie – nie tylko jako fizjoterapeuty, ale też jako, a może nawet przede wszystkim poczwórnej mamy, warto takich sytuacji unikać – więc… może może następnym razem zaproponujemy samoobsługę? 😉
DLACZEGO NIE JEST TO NAJLEPSZY SPOSÓB NA NAUKĘ CHODU?
Oto garść argumentów, które śmiało możecie wykorzystać. 😊
- Prowadzenie dziecka w taki sposób, w którym rączki ustawione są wysoko, a jego brzuszek wypięty nie ma nic wspólnego z samodzielnym chodem.
Wystarczy, że popatrzymy na siebie – na to, jak my sami ustawiamy ręce i do czego służą nam one podczas chodu. Samodzielny chód to przede wszystkim KONTROLA swojego ciała, a rączki dziecka powinny znajdować się zdecydowanie niżej i bliżej tułowia. Poprawia stabilność w tej pozycji i wpływa na całokształt postawy maluszka (inaczej ustawiona miednica, stopy, zachowana LINIOWOŚĆ…)
- Swobodne rączki są dziecku potrzebne do tego, aby mogło lepiej kontrolować swoje ciało, a także są ważną linią obrony przed ewentualnym upadkiem.
Aby przekonać się, że to prawda, wystarczy, że popatrzymy na dziecko uczące się chodzić – rączki najczęściej są usztywnione i dziecko wykonuje nimi nieco dziwnie wyglądające ruchy, które jednak pełnią bardzo ważną rolę – pomagają maluszkowi utrzymać równowagę w tak trudnej pozycji, jaką jest stanie czy samodzielny chód… Jejku, przecież teraz trzeba utrzymać swoje ciało w pionie na dwóch (a nawet jednym!) punkcie podparcia!
- Dziecko uczy się zależności panujących po tej stronie brzucha, wchodzi w interakcje z otoczeniem, wyczuwa relacje przestrzenne…
Doskonale wiemy, że dziecko uczy się przez doświadczenia. Przychodząc na świat jest „czystą kartą” i wszystko to, czego DOŚWIADCZA sprawia, że buduje obraz otaczającej go rzeczywistości. >>>ZOBACZ<<<
Dobrze, jeśli ten obraz jest spójny i… prawdziwy: siła grawitacji jest bezlitosna – jeśli postawię nieostrożny krok, to będzie bolała mnie pupa… jeśli moje rączki nie wysuną się do podporu w czasie upadku, mogę stracić jedynego zęba lub… w najlepszym przypadku… moje usta będą wyglądały tak, jakby właśnie wstrzyknięto mi kwas hialuronowy…
Oczywiście jestem daleka od tego, aby nie dbać o bezpieczeństwo naszego dziecka! To przecież priorytet, ale w mojej ocenie dbanie o bezpieczeństwo to przede wszystkim troska o to, by zapewnić mu bezpieczną przestrzeń do swobodnego eksplorowania otaczającego je świata… Do poznawania swoich możliwości, ale też ograniczeń… Dzięki temu dziecko uczy się zwyczajnej UWAŻNOŚCI, która naprawdę bardzo ułatwia życie nie tylko jemu samemu, ale też nam, rodzicom… (mówię to z pełną odpowiedzialnością poczwórnej mamy 😉).
Jeśli doświadczenia z jakimi spotyka się Maluszek STALE odbiegają od prawdziwego obrazu rzeczywistości – bo np. nasze dziecko nigdy nie upadło, bo stale chronią je czyjeś ręce… to… szczerze współczuję… I nie tylko z powodu dziecka, bo prędzej czy później i tak nauczy się ono chodzić… Myślę tutaj też o sobie – o własnym kręgosłupie i o tym, że mały człowiek staje się ode mnie zależny i w pewnym momencie może wymuszać „prowadzenie go”- bo to przecież takie zabawne…
No tak… jak dla kogo. 😊 Jeśli o mnie chodzi, to zależy mi, aby moje dzieci od samego początku ufały sobie i swoim możliwościom, a nie polegały tylko na mamie i oczekiwały, że to właśnie ja stanę się ich głównym źródłem rozrywki. Towarzyszenie dziecku w rozwoju nie na tym polega. 😊
OK, ALE ŻEBY NIE BYŁO TAK TYLKO NA NIE… 🙂
Nie chciałabym, aby teraz każdy, kto chociaż raz trzymał dziecko za rękę czuł się tak, jakby skrzywdził je na całe życie…😉
Czym innym jest sytuacja, w jakiej prowadzimy dziecko za rączki, które ustawione są wysoko w górze, a czym innym podanie dziecku ręki, kiedy np. maszeruje ono po nierównym podłożu i samo szuka pomocy.
Nie wyobrażam sobie, aby wtedy na siłę wmawiać maluchowi, że musi podjąć wyzwanie sam. Oczywiście, można podać mu rękę, ale zdecydowanie niżej. Poczujemy wtedy, że mały człowiek nie „zawiesza się” na naszej dłoni, ale aktywnie pracuje, by nie upaść. Nasza ręka daje mu jedynie poczucie bezpieczeństwa…
Oczywiście nie traktujemy tego jaki nauki chodzenia, ale sporadyczne podanie ręki własnemu dziecku z pewnością nie narobi szkód. 😉 Nie znalazłam badań, które mówiłyby o szkodliwości takiego postępowania. 😊
PODSUMOWANIE
- W tym wpisie chciałam podkreślić, że PROWADZENIE DZIECKA ZA RĘCE, które ustawione są wysoko, NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z NAUKĄ CHODU.
- Warto pamiętać, aby w chwili, kiedy dziecko zaczyna wstawać, wziąć głęboki oddech zanim poczujemy parcie na „uczenie” malucha chodzenia w przód. Zanim dziecko to opanuje, powinno zaliczyć WAŻNY ETAP CHODZENIA BOKIEM PRZY MEBLACH >>>ZOBACZ<<<.
- Jeśli chcemy pomóc dziecku, zdecydowanie lepiej położyć ręce na obręczy barkowej lub bioderkach – czyli bliżej osi ciała. 😊
*Ciekawostka:
Podanie dziecku, które stoi, jakiegoś przedmiotu do trzymania, poprawia jego stabilność i zmniejsza ilość chwiejnych, kołyszących ruchów. Naukowcy twierdzą, że mały człowiek, który rozpoczyna przygodę z pionizacją, może mieć tak naprawdę lepszą kontrolę swojego ciała, niż czasami nam się wydaje, a kołysanie, które widzimy podczas stania ma za zadanie „badać” otoczenie i odpowiadać na pytanie na jak wiele można sobie pozwolić. Podanie zabawki czy innego przedmiotu do trzymania sprawia, że chwiejnych ruchów jest mniej – dziecko najprawdopodobniej redukuje je, aby móc skoncentrować się na trzymanym przedmiocie.
Możecie wypróbować jak to działa u Was… Ja co prawda nie miałam takiej sytuacji, ale czasami dostaję zapytania o to, jak „oduczyć” dziecko trzymania za palec, kiedy widzimy, że już tak niewiele brakuje, a Maluch jakby nadal nie ma odwagi, by ruszyć samodzielnie… Być może nasza bliskość + podanie ulubionego przedmiotu okaże się pomocne? 😉
Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca i następnym razem, kiedy jakaś Mama spotka mnie w kolejce, nie będzie czuła potrzeby, aby się wytłumaczyć. 😉
TRZYMAJCIE SIĘ! 😉
*Wpisy mają charakter wyłącznie informacyjny i nie zastąpią wizyty u fizjoterapeuty ani innego specjalisty, dlatego wszelkie wątpliwości koniecznie skonsultuj z osobą, która ma okazję zbadać Twoje dziecko. Dla dobra Twojego Maluszka nie udzielam porad on-line.
[autopromocja]
Potrzebujesz gotowych pomysłów na proste, wspierające zabawy z maluszkiem? Sprawdź mój Przewodnik!
Chcesz dowiedzieć się więcej na temat rozwoju, przyjaznej pielęgnacji i zabaw powoli i… KROK PO KROKU? Sprawdź moje kursy on-line!
Kurs, w którym opowiem Ci o wszystkim tym, co najważniejsze w rozwoju maluszka od narodzin do końca trzeciego miesiąca życia.
Dowiesz się czego się spodziewać i co powinno zapalić pomarańczową lampkę.
Nauczysz się jak wspierać naturalny rozwój maluszka podczas codziennych zabaw i pielęgnacji – wszystko bez pośpiechu i presji.
Kurs, dzięki któremu dowiesz się jak przebiega rozwój maluszka od początku czwartego do końca siódmego miesiąca życia i co powinno zapalić pomarańczową lampkę.
Nauczysz się jak podczas codziennej pielęgnacji i zabaw dbać o rozwój psychoruchowy dziecka, które staje się już coraz bardziej ciekawe świata.
Wszystko w przystępnej formie i krok po kroku – tak, aby wdrożenie tych wskazówek w życie było czystą przyjemnością.
Kurs, w którym opowiem Ci o najważniejszych umiejętnościach, które powinien osiągnąć maluszek w tym wieku.
Dowiesz się jakie są czerwone flagi fizjoterapeutyczne i nauczysz, na co zwracać uwagę podczas codziennych zabaw i pielęgnacji.
Moje kursy i e-booki możesz zakupić również w formie VOUCHERA i podarować w prezencie przyszłym lub świeżo upieczonym Rodzicom!
Wystarczy, że po dodaniu produktu do koszyka, zaznaczysz opcję „KUPUJĘ NA PREZENT”
Twoje udostępnienie wiele dla mnie znaczy, dziękuję! ❤️