Smoczek. Kiedy po raz pierwszy miałam zostać mamą, miałam tak naprawdę mieszane uczucia co do tego czy w ogóle chcę podawać dziecku smoczek. Z jednej strony wiedziałam, że może wesprzeć maluszka w ukojeniu i choć na chwilę mnie odciążyć. Z drugiej jednak, miałam przed oczami wizję krzywego zgryzu i kłopotów z odstawieniem uspokajacza. Bałam się, że to będzie długotrwały i bardzo bolesny proces – dla obydwóch stron.
Pożegnanie ze smoczkiem – czy moje obawy okazały się słuszne?
Ku mojemu zaskoczeniu zupełnie nie. Za każdym razem (a ze smoczka korzystało czworo moich dzieci) szło nam zaskakująco sprawnie.
Czasami temat rozwiązywał się sam.
Co prawda nie zrezygnowaliśmy ze smoczka jakoś wyjątkowo wcześnie, bo zawsze odbywało się to pomiędzy pierwszym a drugim rokiem życia, ale moje dzieci z uspokajacza korzystały w zasadzie tylko w chwilach stresu czy naprawdę dużego zmęczenia. Po zaśnięciu wyciągałam smoczek z ich buzi, a w ciągu dnia korzystały z niego sporadycznie. Miały mnóstwo okazji do badania swoich rączek czy zabawek ustami, wydawania dźwięków – głużenia, gaworzenia, pisków… Nie miałam więc jakiejś wyjątkowo silnej presji, aby bardzo szybko i gwałtownie rezygnować z czegoś, co poniekąd daje im poczucie bezpieczeństwa.
Odsmoczkowanie – czy teraz, z perspektywy czasu, zrobiłabym coś inaczej?
Chyba nie. A jeśli tak, to tylko po to, aby przekonać się jak to będzie i czy rzeczywiście może być łatwiej odstawić smoczek w czasie, kiedy u malucha nie rozwinęła się jeszcze stałość przedmiotu.
O co chodzi?
W pierwszych miesiącach życia maluszek „wierzy”, że istnieje tylko to, co widzi. Kiedy coś znika z pola widzenia, dla dziecka jest to jednoznaczne z tym, że to coś przestaje istnieć . Boleśnie przekonują się o tym często mamy czworakujących bobasów, kiedy te, „zapuszczą” się tak daleko, że mama znika z pola widzenia. Lęk separacyjny daje wtedy mocno znać o sobie. Dla takiego bobasa to, że mama zniknęła mu z oczu, jest równoznaczne z tym, że zniknęła na zawsze.
W okolicach pierwszych urodzin ta sytuacja się zmienia. Dziecko zaczyna rozumieć, że przedmiot, który przed chwilą widziało, a którego teraz nie ma w zasięgu wzroku, nie zniknął na zawsze – on gdzieś jest.
To właśnie dlatego u takiego malucha, który stałość przedmiotu już rozumie, może być trudniej odstawić smoczek. Takie dziecko będzie go po prostu szukało.
Odstawienie smoczka – co było dla mnie ważne?
Tak naprawdę bardzo bałam się momentu, kiedy trzeba będzie pożegnać smoczek. Nie wiedziałam dokładnie jak to zrobić, bo jako „pierwsza” mama, nie miałam żadnego doświadczenia w tej kwestii. Próbowałam czytać i szukać różnych wskazówek, ale była to głównie teoria. To, jak odstawienie smoczka będzie wyglądało w praktyce, było dla mnie wielką niewiadomą.
Wiedziałam jednak jedno – chcę zrobić to w zgodzie ze sobą i z dużą uważnością na dziecko.
Bardzo zależało mi na tym, żeby nie straszyć, nie okłamywać i nie zawstydzać, że takie duże dzieci to już ze smoczka nie korzystają. Zależało mi na tym, aby nie mówić, że smoczek jest „feee” i nie wymyślać historii o tym, jak to wielki potwór zakradł się w nocy do łóżeczka mojego synka i porwał jego przyjaciela.
Jakoś od zawsze tak mam, że traktuję dzieci serio – niezależnie od wieku. Dlatego chciałam zrobić to na poważnie i w sposób najbardziej łagodny z możliwych.
Jak to przebiegało u nas? Oto nasze historie:
Odsmoczkowanie. Nasza historia nr 1.
Po raz pierwszy jestem mamą i wszystko jest dla mnie nowe. Mój synek niebawem skończy roczek. Wiem, że to dobry czas, aby spróbować. Obserwuję go więc i próbuję zauważyć, w jakich momentach najczęściej sięga po smoczek. W ciągu dnia jest to przede wszystkim czas, kiedy zaczyna się nudzić. Poza tym, potrzebuje smoczka do wieczornego zasypiania.
Postanawiam więc, że na początek odwrócę trochę jego uwagę i w ciągu dnia, kiedy zaczyna wkradać się nuda, zajmuję go czytaniem książeczki czy wspólną jazdą ulubionymi autkami. Smoczek leży gdzieś dalej, nie ma go w zasięgu wzroku Franka.
W dość krótkim czasie udaje nam się zminimalizować czas, który w ciągu dnia synek spędza ze smoczkiem w buzi. Ale w chwilach zmęczenia czy gorszego samopoczucia bardzo źle znosi jego brak.
Nie idziemy więc dalej, tylko małymi kroczkami staramy się coraz bardziej wydłużać czas bez smoczka.
Franek bardzo dobrze się rozwija, wydaje z siebie bardzo dużo dźwięków, jest zainteresowany wspólnym czytaniem, widzimy duży postęp w rozwoju mowy, więc nie dramatyzujemy.
I tak mija kilka miesięcy.
Pewnego dnia odwiedza nas babcia z dziadkiem i mój Tata wręcza Frankowi zestaw znaków drogowych.
Franek jest nimi bardzo zainteresowany.
Budujemy drogi, skrzyżowania… Jeździmy po nich jego autkami. Jako mama pierwszego dziecka jestem w szoku, że jako niespełna dwulatek tak wiele rozumie.
Rozmawiamy o zasadach ruchu drogowego, o znaku STOP i o tym, że to niebezpieczne, kiedy samochód, widząc ten znak, przed skrzyżowaniem się jednak nie zatrzyma.
Pewnego dnia Franek przegryza smoczek. Przychodzi do mnie i pokazuje mi dość dużą dziurkę. W pierwszym odruchu myślę sobie, że trzeba będzie kupić nowy. Nie mamy żadnego w zanadrzu. Mówię Frankowi, że teraz trzeba go odłożyć, bo korzystanie z dziurawego smoczka jest niebezpieczne.
Franek w tej samej chwili wyciąga smoczek z buzi, patrzy na niego, odkłada na kaloryfer i już nigdy więcej po niego nie sięga.
Przed zaśnięciem sprawdza tylko czy smoczek jest na swoim miejscu.
Nie ukrywam… byłam w szoku. Nasza smoczkowa przygoda zakończyła się całkiem przypadkowo tuż przed drugimi urodzinami mojego synka.
Odsmoczkowanie. Nasza historia nr 2.
Moja osiemnastomiesiączna córeczka kocha swój smoczek. To bardzo rezolutna, wiele rozumiejąca dziewczynka, która za żadne skarby nie chce się z nim rozstać. Do zasypiania to element obowiązkowy. W ciągu dnia też wykorzystuje każdą okazję do tego, aby włożyć go sobie do buzi.
W naszym domu dużo się dzieje. Jest dość niespokojnie, nawarstwiło się dużo obowiązków i dni są bardzo nieprzewidywalne. Chcemy odstawić smoczek, ale trudno jest nam o konsekwencję i pewną stałość. Brakuje też spokoju, który bardzo sprzyja uważności.
Zaczynam się obawiać jak to będzie, bo dowiaduję się, że jestem w kolejnej ciąży i wiem, że jeśli nie pożegnamy smoczka teraz, to kiedy maluszek przyjdzie na świat, łatwiej wcale nie będzie.
Pewnego dnia moja córeczka idzie do łazienki. Jest na etapie, że kiedy tylko jest w stanie dosięgnąć, spuszcza wodę w toalecie. Oczywiście idzie tam ze smoczkiem w buzi. Staje na podnóżku, naciska przycisk i dokładnie w tym samym momencie smoczek wypada z jej ust i wpada prosto do toalety.
O dziwo nie ma rozpaczy, tylko wielkie zaskoczenie. Lili przybiega do mnie i pokazuje co się stało. Robi się z tego prawdziwe, rodzinne wydarzenie. Lili chce każdemu powiedzieć co przytrafiło się smoczkowi. Jest bardzo przejęta.
Kiedy opadają emocje i nastaje wieczór jest bardzo trudno. Widać, że Lili szuka smoczka, ale jednocześnie wie, że już go nie odzyska.
Idziemy do łazienki. Zaglądamy do toalety, ale jego tam nie ma. Lili wtula się we mnie i po dłuższej chwili zasypia. Jest jej smutno, ale nie ma dramatu.
Przez kolejne tygodnie bardziej potrzebuje mojej obecności. Domaga się jeszcze większej uważności i bliskości. Ale dzielnie sobie radzi. Wie, że nie ma już odwrotu.
Do dziś wspominamy to wydarzenie. Co ciekawe, rok później znajdujemy na plaży identyczny smoczek. Franek stwierdza, że chyba wpadł z Wisłą do morza. Ale Lili już go nie chce. 😊
Odsmoczkowanie. Nasza historia nr 3.
Historia bardzo prosta. Córeczka sama w pewnym momencie odrzuciła smoczek. Choć było to dla nas dziwne, nie proponowaliśmy jej go i po prostu odszedł w zapomnienie. Było to w okolicach ósmego/ dziewiątego miesiąca.
Odsmoczkowanie. Nasza historia nr 4.
Tym razem nie ma tak lekko – historia jest bardziej zawiła. Pierwsze próby odstawienia smoczka podejmujemy jeszcze przed pierwszymi urodzinami. Ale Tadzio wyjątkowo źle reaguje na ograniczenie czasu ze smoczkiem. Nie histeryzuje, kiedy w ciągu dnia odkładamy go na półkę, ale kiedy nie ma do niego dostępu, bardzo marudzi. Lubi swój smoczek. Podobnie, jak Franek, korzysta z niego głównie w chwilach nudy i w czasie zasypiania, ale wyjątkowo potrzebuje mieć go w zasięgu wzroku.
Nawet, jeśli nie wkłada go do buzi, to chce mieć smoczek blisko.
Tadzio jest już naszym czwartym dzieckiem. Nie mamy tyle czasu, żeby towarzyszyć mu w tym tak, jak Frankowi. Inne dzieci też potrzebują uwagi.
Tadzio rozwija się bardzo dobrze, nie zauważamy żadnych trudności z mową. Jak na swój wiek mówi naprawdę dużo.
Nie naciskamy, ale gdzieś z tyłu głowy wiemy, że powoli trzeba się będzie ze smoczkiem pożegnać.
Powoli wprowadzamy inny przedmiot przywiązania. Tadzio ma ulubioną poduszkę z samochodem. Towarzyszy nam ona podczas zabawy, spacerów, wyjazdów do babci i dziadka czy zasypiania. Smoczek jeszcze z nami jest, ale coraz częściej o nim zapomina.
I już wydaje nam się, że to mamy, kiedy nagle Tadzio zaczyna chorować. Źle się czuje, marudzi, więc znowu potrzebny jest smoczek. Mamy obawy czy to nie zaprzepaści naszych starań, ale nie. Kiedy Tadzio zdrowieje, korzysta ze smoczka mniej niż zakładaliśmy. Jednak nadal trudno jest nam zupełnie z niego zrezygnować.
Pewnego dnia szykujemy się do wyjazdu na ferie. Tadzio ma swój plecaczek, do którego zawsze chowa ulubione autka, poduszkę z samochodzikiem i smoczek.
Kiedy dojeżdżamy na miejsce, okazuje się, że smoczka nie ma w plecaczku. Został w domu.
Mam ogromne obawy jak to będzie. Nowe miejsce, nowa sytuacja, a smoczka brak.
Biję się z myślami czy biec do sklepu po nowy. Mąż jednak mnie powstrzymuje. Mówi, żeby dać sobie szansę. Przecież podczas wyjazdu będzie sporo się działo. Będą nowe wrażenia, będzie większe niż zwykle zmęczenie. Czy to się uda? Nie mam pewności, ale podejmuję ryzyko.
Idzie zaskakująco gładko. Drugiego dnia widzę, że podczas zabawy na placu zabaw Tadzio obserwuje pewną dziewczynkę, która ssie kciuk. Przygląda jej się uważnie, a potem wraca do zabawy. Wieczorem widzę, że też chce włożyć kciuk do buzi. Ale nie odpowiada mu to i rezygnuje.
Tydzień mija bardzo szybko. Jest tyle wrażeń, że Tadzio wieczorami pada ze zmęczenia.
Mam jednak obawy czy kiedy wrócimy do domu i zobaczy smoczek, nie będzie chciał do niego wrócić. Ale nie. Smoczek już mu nie smakuje. Zasypia ze swoją poduszką z autkiem.
I tak oto okazało się, że mój strach miał tylko wielkie oczy. Odstawienie smoczka poszło zdecydowanie bardziej gładko, niż w moich wyobrażeniach.
Tego i Tobie życzę. 🙂
PODSUMOWANIE
Kiedy jest dobry czas na odstawienie smoczka?
Logopedzi najczęściej zalecają, aby pierwszą próbę podjąć stosunkowo wcześnie – kiedy maluch rozpoczyna przygodę z rozszerzaniem diety można spróbować ograniczyć korzystanie ze smoczka zastępując go np. gryzakami.
Dobrze byłoby zrezygnować ze smoczka do roczku, najpóźniej do 18. miesiąca życia dziecka.
Oczywiście nie bez znaczenia jest też to, jak długo i jak intensywnie w ciągu dnia maluch ssie smoczek. Bo jeśli korzysta z niego tylko w czasie zasypiania, to najprawdopodobniej nie zrobi sobie krzywdy nawet wtedy, kiedy korzystanie z uspokajacza przedłuża się w czasie.
Na pewno warto rozważyć wcześniejsze zrezygnowanie ze smoczka, kiedy dziecko boryka się z nawracającymi infekcjami ucha środkowego.
Pożegnanie ze smoczkiem – o czym jeszcze warto pamiętać?
- warto unikać sytuacji, w których robimy coś na siłę, wbrew sobie i dziecku,
- dobrze jest wybrać odpowiedni czas na odstawienie smoczka – taki, który będzie spokojny, w którym będziemy w stanie poświęcić dziecku trochę więcej czasu i uwagi niż zwykle,
- pomocna może okazać się metoda małych kroczków – ograniczamy używanie smoczka stopniowo, krok po kroku, na początku w ciągu dnia,
- nie warto łączyć odstawienia smoczka z innymi ważnymi, potencjalnie stresującymi momentami w życiu dziecka – np. z momentem pójścia do żłobka, chorobą, ząbkowaniem czy pojawieniem się rodzeństwa,
- u niektórych dzieci świetnie mogą sprawdzić się rytuały przejścia – taki właśnie miałam plan co do starszej córeczki. Chciałam wyprawić smoczkowi pożegnalne przyjęcie w momencie, kiedy córeczka będzie przeprowadzała się do swojego nowego, większego łóżka. Nie zdążyłam – smoczek wcześniej wpadł do toalety,
- pomocne może okazać się wprowadzenie innego przedmiotu przywiązania – tak, jak miało to miejsce przy okazji Tadzia. Poduszka z samochodzikiem zrobiła robotę,
- w razie trudności z odstawieniem lub jakichkolwiek innych wątpliwości, warto zasięgnąć porady u logopedy lub neurologopedy.
Jakie są Twoje doświadczenia? Podziel się w komentarzu!
*Wpisy mają charakter wyłącznie informacyjny i nie zastąpią wizyty u fizjoterapeuty ani innego specjalisty, dlatego wszelkie wątpliwości koniecznie skonsultuj z osobą, która ma okazję zbadać Twoje dziecko. Dla dobra Twojego Maluszka nie udzielam porad on-line.
Twoje udostępnienie wiele dla mnie znaczy, dziękuję! ❤️