Opowiem Wam dzisiaj pewną historię. Historię, która… w sumie trochę mnie zdziwiła, bo okazało się, że ja… taka ZAKRĘCONA na punkcie wspierania rozwoju dzieci mogłam przeoczyć coś… w zasadzie… na swoim własnym podwórku… 🙂
Teraz ta sytuacja trochę mnie bawi, ale pierwsze zderzenie było dla mnie przedziwnym doświadczeniem. Nauczyło mnie ono jednak, żeby nie popadać w schematy, ale starać się drążyć i szukać rozwiązań nawet wtedy, kiedy wydaje Ci się, że „tak już musi być, bo przecież wszyscy tak mają”.
Kto mnie zna, doskonale wie o tym, że mam 4. dzieci. Stosunkowo często przemieszczamy się samochodem, ponieważ po pierwsze – mieszkamy w małej miejscowości i jakiekolwiek zakupy czy wizyty u rodziny wiążą się z pokonaniem dłuższej trasy, a po drugie… sami też bardzo lubimy podróżować, więc nieobce jest nam to, że wsiadamy w samochód i jedziemy na drugi koniec Polski na weekend. 🙂
Pomimo tego, że wszyscy mamy z tego oczywistą frajdę już na miejscu, z komfortem podróżowania, kiedy… masz na pokładzie 4. małych dzieci… bywało różnie. I o dziwo to nie najmłodszy bobas dawał się we znaki… Najstarszy też nie. Naszym głównym powodem, dla którego na dłuższe trasy wybieraliśmy się pod osłoną nocy, kiedy większa szansa na sen, były… nasze córki.
Tak naprawdę względny spokój podczas jazdy w ciągu dnia trwał zazwyczaj maksymalnie 15 minut, po czym padało moje ulubione pytanie: „Mamusiuuu, kiedy będziemy na miejscu?”– a mieliśmy np. do pokonania jeszcze 500km.
Po wycieczce zawsze denerwowałam się, że wszystko w samochodzie jest skopane i zastanawiałam jak to jest, że nie mogą chociaż chwilę usiedzieć spokojnie na miejscu. Przecież przy dłuższych trasach robiliśmy przerwy nawet co 1,5 godziny… Ale cóż, widocznie dzieci już tak mają, przecież z kim nie rozmawiam, to ma dokładnie ten sam problem…
I wtedy mignął mi na FB post, na którym zobaczyłam dziecko w foteliku samochodowym z podpartymi nóżkami na czymś o czym wcześniej nie miałam pojęcia.
Zaintrygowało mnie to mocno i postanowiłam dotrzeć do dystrybutora tego produktu, bo chciałam przekonać się, czy to co właśnie zobaczyłam jest tym, co mogłoby nam pomóc.
Okazało się, że produkt ten do Polski sprowadzili rodzice, którzy jakiś czas wcześniej zmagali się z problemem wiszących nóżek swoich dzieci. Przeprowadziłam wnikliwą rozmowę z Panem Grzegorzem, który jest pomysłodawcą akcji „Stop zwisającym nogom w aucie„. Okazało się, że całkiem niedawno widział mój wpis na na Instagramie dotyczący tego, jak ważne jest podparcie stóp u siedzącego dziecka. 🙂
Rzeczywiście, jakiś czas temu umieszczałam zdjęcie mojego Tadzia w foteliku do karmienia, do którego dorobiłam specjalny podnóżek, bo naprawdę nie wyobrażałam sobie sadzania dziecka bez tego. Podparcie stóp to przecież stabilność miednicy, a stabilność miednicy to stabilność wszystkiego, co powyżej – w tym również obręczy barkowej i… głowy!
I w tym momencie moje szare komórki zaczęły łączyć fakty…
Przecież podparcie nóg podczas siedzenia jest ważne nie tylko w czasie rozszerzania diety! To temat aktualny cały czas! Gdyby tak nie było… czy siadając na krześle barowym odruchowo szukałabym czegoś, na czym mogę oprzeć stopy? Albo… czy mojej pierwszoklasistce, która siedząc przy biurku i pisząc literki nie dosięga do podłogi podkładałabym podnóżek? Nooo… raczej nie!
To dlaczego do tej pory nie wpadłam na to, żeby podeprzeć dzieciom stopy kiedy siedzą w samochodzie!? Nie mam pojęcia…
Pan Grzegorz zaproponował mi, żebyśmy przetestowali podnóżek KneeGuardKids, bo jak to ujął, kto lepiej doceni walory tego produktu jak nie mama fizjoterapeuta. 🙂
Jest to produkt, przeznaczony dla dzieci pomiędzy 2. a 9/10 rokiem życia (więc starcza na naprawdę długo), który może być z powodzeniem stosowany z każdym fotelikiem samochodowym montowanym przodem do kierunku jazdy.
Oczywiście warto pamiętać, że przewożenie dziecka tyłem do kierunku jazdy jest dlaniego najbezpieczniejsze i tak naprawdę warto transportować w ten sposób malucha tak długo, jak to tylko możliwe (obecnie istnieją foteliki umożliwiające jazdę tyłem do 25kg i 125cm wzrostu), ale w związku z tym, że całkiem niedawno moja sześciolatka dołączyła do siostry jeżdżącej już przodem, postanowiliśmy, że spróbujemy.
Montaż był bardzo prosty i w zasadzie w kilka minut mieliśmy w samochodzie 2 podnóżki. (Jak się okazało, Franek go nie potrzebował, ponieważ nasz samochód jest wyposażony w miejsce, gdzie pasażer, jadący w drugim rzędzie siedzeń może podeprzeć swoje stopy).
Byłam bardzo ciekawa czy moje przypuszczenia się sprawdzą. Czy naprawdę to, że wcześniej brakowało podparcia stóp mogło sprawić, że dziewczyny nie mogły wysiedzieć na miejscu? To wydawało się naprawdę sensowne, ale nie przesądzałam tej sprawy, bo przecież wszyscy wiedzą, że moje córeczki są bardzo energiczne. 🙂
Pierwszy większy test odbył się we Wszystkich Świętych. Mieliśmy do pokonania mniej więcej godzinną trasę i… o dziwo odbyła się ona w ciszy! Na miejscu nawet mój mąż był zdziwiony i stwierdził, że chyba pierwszy raz tak spokojnie mu się jechało. 🙂
Pomyślałam sobie – kurczę – to chyba działa! No… chyba, że to tylko przypadek? Ale sytuacja powtórzyła się nie tylko wtedy, kiedy wracaliśmy, ale też wtedy, gdy do pokonania mieliśmy inne trasy.
Teraz byłam już pewna!
W zasadzie… sama się sobie dziwię, że wcześniej na to nie wpadłam. Przecież wystarczy przyjrzeć się pozycji dziecka, które siedzi w foteliku nie podpierając stóp. U takiego malucha uda są cały czas uciśnięte co wpływa niekorzystnie na krążenie krwi i limfy – dziecku zwyczajnie cierpną nogi, więc… cóż w tym dziwnego, że zaczyna się wiercić i szukać pozycji, w której ten dyskomfort się zmniejszy?
Kiedy stopy nie są podparte i zwisają, „pociąga” to za sobą resztę ciała – miednica ustawia się w przodopochyleniu, a co za tym idzie, odcinek lędźwiowy kręgosłupa nie przylega do oparcia fotelika. Jeśli miednica nie jest ustawiona prawidłowo, w pozycji pośredniej, to przecież wszystko co wyżej też straci stabilność…
Zapieranie się nogami o oparcie fotela, który jest z przodu? Teraz wiem, że to nie złośliwość i chęć wbicia szpilki w plecy współpasażera. 😉 Przecież w sytuacji gwałtowniejszego hamowania my sami automatycznie zapieramy się o podłoże… Takie zapieranie się podnosi aktywność naszych mięśni, powoduje, że mobilizujemy nasze ciało by je uchronić. A dziecko? O co ma się zaprzeć? Przecież w sytuacji ewentualnego wypadku taka mobilizacja może uchronić nasze życie lub zdrowie…
Po prawie 7. tygodniach intensywnego użytkowania podnóżka muszę przyznać, że teraz nie wyobrażam sobie jazdy bez niego – moje córeczki zresztą też, bo kiedy pewnego dnia pojechałam po nie do szkoły drugim samochodem były bardzo zdziwione, że nie mają na czym podeprzeć stóp. Stwierdziły, że jest im bardzo niewygodnie i jakoś tak… „dziwnie się jedzie”…
Podnóżek jest lekki i łatwy w montażu, dlatego bez trudu można przekładać go pomiędzy samochodami, ale wtedy wiedziałam, że jest to jednorazowa dwuminutowa wycieczka, więc dadzą radę.
Pamiętam, że ciekawiło mnie też bezpieczeństwo jego stosowania – czy jest ono podparte stosownymi testami. Okazało się, że tak! Testy zderzeniowe wykazały, że w chwili wypadku pozostaje on na swoim miejscu. To wbrew pozorom bardzo istotne! Przecież doskonale wiemy, że podczas zderzenia nawet pojedyncza butelka z wodą mineralną pozostawiona bez zabezpieczenia może być bardzo niebezpieczna…
W mojej ocenie jest to produkt naprawdę wart uwagi każdego podróżującego z dzieckiem Rodzica. 🙂
Podnóżek możesz teraz kupić w moim Sklepie. Do każdego zamówienia, torbę na naprawdę duże zakupy dokładamy GRATIS! 🙂
>>>PRZEJDŹ DO SKLEPU<<<
Ps. A my tymczasem spieszymy donieść, że mamy za sobą również wycieczkę z podnóżkiem spod Krakowa do Gdańska i z powrotem (w ciągu dnia!!!)… a nasze zdrowie psychiczne zupełnie na tym nie ucierpiało! 😉
Miłym zaskoczeniem było to, że podnóżek dał się zaskakująco łatwo wyczyścić z naniesionego piasku. 😉
>>> PRZEJDŹ DO SKLEPU I ZOBACZ PRODUKT<<<
*Wpisy mają charakter wyłącznie informacyjny i nie zastąpią wizyty u fizjoterapeuty ani innego specjalisty, dlatego wszelkie wątpliwości koniecznie skonsultuj z osobą, która ma okazję zbadać Twoje dziecko. Dla dobra Twojego Maluszka nie udzielam porad on-line.
Szukasz prostych i wspierających zabaw z Maluszkiem? Zerknij do moich e-booków!
GOTOWE POMYSŁY NA ZABAWY w pierwszych 2. latach życia dostępne od teraz w PAKIECIE!
Twoje udostępnienie wiele dla mnie znaczy, dziękuję! ❤️